Kundalini mnie uzdrawia

Wiele mówi się o symptomach Kundalini. Warto jest wspomnieć o korzyściach przebudzenia duchowego w aspekcie zdrowotnym. Opowiem o tym z własnego doświadczenia, gdyż sama tego typu treściami jestem zainteresowana najbardziej. I z tego, co mi piszecie – Wy również!

Trądzik i blizny potrądzikowe

W pewnym momencie swojego życia zyskałam względną popularność w internecie ze względu na odwagę pokazania siebie w niekorzystnym wydaniu – z trądzikiem i bliznami potrądzikowymi. Nie tylko pokazałam siebie na YouTube, ale również w telewizji. Tak bardzo szukałam rozwiązania sytuacji, że postanowiłam zrobić to publicznie.

Od 10 roku życia moje istnienie było skupione na trądziku i walce z nim. Od stanu mojej cery zależało, czy pójdę na spotkanie i jak bardzo będę się w nim udzielać. Od trądziku na twarzy zależało, jaką będę nosić fryzurę – jakie cięcie i jaki kolor włosów. Oczywiście ubiór również był adekwatny do stanu skóry. Nie chciałam się z kimkolwiek wiązać, ponieważ wstydziłam się swojego ciała. Wszystkie moje społeczne marzenia i plany odkładałam na później. Mogłabym długo pisać na temat trądziku i jego skutkach. To była choroba nie tylko fizyczna, ale przede wszystkim – psychiczna. I poważny bloker dla działania oraz spełniania marzeń.

Wraz z Kundalini zaczęłam zyskiwać pewność siebie. Zaczęło się od akceptacji siebie. To było dla mnie zaskoczenie, gdy po dwudziestu latach przestałam myśleć pierwszorzędnie o pryszczach i bliznach. Zeszły na dalszy plan. Nadal je zauważałam, ale stały się dla mnie czymś innym – już nie były wrogie. Odtąd wszelkie blizny zaczęłam traktować jak swoją historię, zapisaną na skórze i widoczną – im większa intymność z drugą osobą – tym większa widoczność. Są osoby, które tatuują się i w ten sposób tworzą wizytówkę swojej postaci. Ja nie jestem fanką tatuaży, natomiast uznałam blizny za piękny przekaz mojej siły i walki, gdyż to właśnie reprezentują.

Trądzik stał się dla mnie nauczycielem. Zauważyłam, że trądzik jest reakcją ciała na produkty i sytuacje dla mnie niekorzystne. Wysypuje mnie po produktach wysoko-przetworzonych, miodzie, nabiale, produktach tłustych, alkoholu, produktach ostrych, ciężkich, mało wartościowych, pełnych cukru… Wysyp pojawia się przed menstruacją oraz w reakcji na niekorzystne zdarzenia.

Zrozumiałam, że trądzik nie jest moim wrogiem – jest moim wsparciem! Uświadamia mnie. Pokazuje, niemalże natychmiast, co jest dla mnie szkodliwe. Dzięki trądzikowi trzymam się zdrowej, prostej diety. Dzięki trądzikowi dbam o swój komfort psychiczny i fizyczny. Dzięki trądzikowi ogromnie poszerzyłam swoją wiedzę dietetyczną, medyczną, na temat medycyny naturalnej, psychologii, socjologii itd. itp. Trądzik był dla mnie motorem samodzielnego działania, który wprowadził mnie bardzo szybko w tematy uzdrawiania i duchowości. Dzięki trądzikowi nie byłam szczególnie zainteresowana bliskimi relacjami, co z pewnością uchroniło mnie przed błędami młodości. Dzięki trądzikowi przestałam patrzeć na innych czysto fizycznie – sama chciałam, by widziano moją głębię, nie ciało. Trądzik ukształtował mnie na wartościową osobę, którą jestem dzisiaj. Zaprowadził mnie do przebudzenia duchowego. Zyskałam głębsze spojrzenie, świadomość, zrozumienie. Ciało stało się dla mnie rodzajem narzędzia, portalu dla duszy. Prawdziwe piękno zaczęłam dostrzegać poza ciałem.

Aktualnie trądzik jest dużo lżejszy, aniżeli był w przeszłości. Wiem, że pojawi się po wypiciu drinka, po zjedzeniu praktycznie czegokolwiek, bo w obecnych czasach szalenie trudno o prawdziwie zdrowe składniki. Wiem, że jest zwiastunem menstruacji. Wiem, że pojawi się po wizycie w mniej higienicznym, bardziej publicznym miejscu. Wiem, że może pojawić się w reakcji na niskowibrujące emocje. W pewnym sensie mam wybór skali wysypu. Społeczne reakcje, których doświadczyłam były bardzo krzywdzące i one potęgują sytuację. Dopiero przebudzenie pozwoliło mi dostrzec właściwą perspektywę. Nie chodzi tu o sam trądzik – generalnie KAŻDA „choroba” to reakcja organizmu na szkodliwy czynnik bądź czynniki. Przebudzenie pozwala to zrozumieć oraz znaleźć rozwiązanie.

ADHD

Zawsze byłam nadpobudliwym dzieckiem. Ekstremalnie ciekawym. Ciekawość wygrywała ze strachem. Najpierw działałam – następnie myślałam. Nigdy nie ubolewałam szczególnie nad swoją nadaktywnością. Wręcz przeciwnie – uwielbiałam ją. Z tym, że faktycznie ta wielozadaniowość odciągała od skupienia na jednej, konkretnej rzeczy. Interesowałam się wszystkim i robiłam mnóstwo rzeczy w jednym czasie. Dzięki temu miałam poczucie posiadania aktualnej wiedzy w tematach, które mogą być istotne. Pracowałam bardzo szybko i w wielu obszarach, które dla mnie tworzyły całość, jak puzzle. Koledzy często nazywali mnie kopalnią wiedzy i uderzali do mnie ze wszystkim, ponieważ na każdy temat miałam wiedzę i byłam w stanie znaleźć rozwiązanie. W pracy wielozadaniowość naprawdę pomagała mi – miałam stanowiska pracy, które wręcz tego wymagały. ADHD było ważną częścią mnie. Jednak w pewnym momencie zaczęłam zauważać, że czasami to jest przeszkoda.

Nie byłam w stanie medytować. O medytacji dowiedziałam się jako nastolatka i chciałam jej doświadczyć – jak wszystkiego, co mnie intrygowało. Nie mogłam się jednak skupić. Próbowałam różnych ćwiczeń – nic. Brakowało mi uważności, cierpliwości, wytrwałości. Ciągle wierciłam się i zmieniałam tor myślenia. Byłam szalenie niespokojna. Nagle moja życiowa postawa okazała się być problemem. Dopiero w okolicy 28 roku życia zaczęło udawać mi się medytować! Działo się to, gdy praktykowałam Hunę każdego dnia. Krok po kroku, medytacja stawała się łatwiejsza i łatwiejsza.

ADHD było przeszkodą dla długotrwałych planów. Byłam świetna w kwestie krótkoterminowe – szybkie do realizacji, lecz ciągnące się kwestie były dla mnie wyzwaniem prawie niemożliwym do ukończenia. Jeżeli mam do zrealizowania coś szybkiego, działam natychmiast i pierwsza myśl jest wiodąca. Gdy działam długodystansowo, każdy przerywnik, jak np. sen sprawia, że pojawiają się nowe pomysły, nowe scenariusze i nie jestem w stanie ukończyć pierwotnego planu. Często nie kończę długodystansowego-wielomiesięcznego lub wieloletniego projektu – mowa tu o moich własnych projektach (w pracy kończę wszystkie).

Dopiero w ostatnich miesiącach zaobserwowałam wyraźną zmianę – uspokoiłam się i wewnątrz i na zewnątrz. Jestem bardziej skoncentrowana. Jestem mniej rozproszona. Podczas medytacji jestem w stanie się całkowicie jej poddać. Fizycznie jestem mniej ruchliwa – wciąż wiele gestykuluję, ale już nie kręcę się, nie odwracam, nie zmieniam punktu obserwacji z każdą sekundą. Jestem w stanie przeczytać ciągiem dużo większy obszar książki. W pracy nie odrywam się od zadania, które realizuję w danym momencie. Uczę się ciągiem, bez rozpraszania. Coraz częściej wyłączam powiadomienia, by nagłe kwestie nie odciągały mnie od tego, nad czym skupiam się tu i teraz. To jest dla mnie ogromna zmiana. Czuje ulgę. Z obecnej perspektywy zauważam, że ADHD miało wiele plusów, ale miało również wiele dotkliwych minusów. Wolę życie bez nadpobudliwości. Nadal się do niej dostosowuję. Mam nadzieję, że wkrótce zrealizuję plany, które zaczęłam już jako 7 latka, lecz dotąd nie ukończyłam prawie żadnego z nich.

Forma fizyczna

Ze względu na ADHD byłam bardzo aktywna fizycznie. Jednak byłam tak bardzo niestabilna, że nie trzymałam się niczego dłużej. Wszystko stawało się nudne po maksymalnie kilku tygodniach. Treningi, dieta… Cokolwiek.

Gdy miałam 10 lat, pojawiła się moda na plecaki na jedno ramię. Moja mama poszła za modą, kupiła mi taki i już po roku noszenia takiego plecaka mój kręgosłup był w opłakanym stanie. Odtąd rehabilitacje, codzienne treningi, zwracanie uwagi na odpowiednie ciężary i postawę były dla mnie normą. Za to, że tak szybko zaczęłam codzienne ćwiczenia jestem wdzięczna. Urządziłam sobie własną siłownię. Ponadto dorywczo biegałam, grałam w piłkę nożną, tenisa ziemnego, tenisa stołowego, siatkówkę, badmintona itd. Byłam szalenie aktywna, ale działałam błędnie. Przemęczałam organizm i ubolewałam nad brakiem efektów. Działałam dorywczo. Miałam fazy na dany sport, później na inny. Byłam zapatrzona w Cristiano Ronaldo (jak wszyscy moi koledzy), ale działałam bardzo chaotycznie, bez właściwej wiedzy. Gdy zaczęłam trenować z trenerem personalnym przed ważnym dla mnie egzaminem sportowym, byłam zaskoczona jego zaleceniami i nie stosowałam się do nich odpowiednio. Dodatkowo dietetyk pogrążył mnie dietą opartą na nabiale i tłuszczu. Zamiast rosnąć w siłę, stawałam się osłabiona i w momencie, który wydawał się dla mnie kluczowy, nabawiłam się kontuzji, która ciągnęła się przez kilka lat.

Również dopiero po przebudzeniu duchowym zdałam sobie sprawę z błędów, które popełniałam. Zaczęłam uczyć się właściwych nawyków żywieniowych i treningowych. Tym razem słuchałam rad i zaleceń trenerów personalnych. Dotyczyły one między innymi kwestii skupienia się na prawidłowej postawie, jako bazie, zanim zacznę ćwiczyć typowo siłowo. Mimo, że siłownia kojarzy się raczej z rzeźbieniem i sama śmieję się, że chodzę budować mój sześciopak, tak naprawdę moimi głównymi celami są: wytrzymałość oraz wyprostowanie mojej sylwetki, zrównoważenie jej.

Gdy pracuję energetycznie przechodzi przeze mnie ogromna ilość energii, która jest w stanie zdeformować niewystarczająco silne ciało (znam osobiście osoby pracujące z energią, które są wręcz powykręcane). Wielokrotnie bywało, że po sesjach zmagałam się z bólem i wyczerpaniem. Moje ciało było przeciążone. Obecnie jestem jeszcze wydajniejszym kanałem dla energii i moje ciało jest w stanie wytrzymać godziny dziennie w intensywnym strumieniu, który wręcz przybija do podłogi i unieruchamia.

Ponadto w ostatnich tygodniach zauważyłam, że moje ciało jest bardziej symetryczne! Wykrzywienie kręgosłupa w danym kierunku sprawia, że całe ciało ulega asymetrii, w tym twarz. Moja twarz aktualnie jest zaskakująco symetryczna w porównaniu do sytuacji (nawet) sprzed kilku miesięcy! Z ciekawości otoczyłam się lustrami, by zerknąć, jak wygląda mój kręgosłup i faktycznie skrzywienie nie jest tak duże, jak było wcześniej! Nieprawdopodobne szczęście!

To jest cudowna radość, że zmieniają się kwestie, które wydawały się trwałe! A jednak można zmienić się korzystnie nie tylko psychicznie, ale i fizycznie!

Inne

W moim życiu było więcej sytuacji „cudownych”. Teraz chodzę na badania diagnostyczne z przyjemnością. Wiem, że lekarze nic nie znajdą, bo czuję się wyśmienicie. Faktycznie odkąd jest Kundalini trafiam na fajniejszych lekarzy, z którymi rozmawiam o przebudzeniu i którzy są zaciekawieni moim przypadkiem, przez co zdiagnozują mnie szerzej. Jestem prześwietlana i sprawdzana na wiele sposobów. Zniknęły kwestie, które wykrywano u mnie przy kuracjach izotretynoiną i w trakcie przyjmowania antykoncepcji hormonalnej. Wyniki mam wzorowe. Wciąż jest jeszcze kwestia blokujących blizn, które pojawiły się po zabiegach i operacji. Jeżeli i one znikną, będę mogła śmiało mówić o odzyskaniu pełnego zdrowia!