W ostatnich dniach dopadła mnie gorączka Kundalini. Nie umiem powiedzieć, kiedy to się zaczęło, dlatego, że termometr kupiłam dopiero 13 lipca. Od początku pomiary wskazywały temperaturę powyżej 37 stopni. Taki stan mam również na dzień dzisiejszy. Temperatura zmienia się z każdą sekundą, więc ciężko mi jest podać konkretne wartości. Nie wiem też, jaką temperaturę osiągam podczas silnych sesji, gdzie mam poczucie, że płonę i jestem na skraju wytrzymania.
Na stałe czuję w sobie przepływy, fale energii. Czuję włączające się co jakiś czas uziemianie. Moja głowa nadal daje mi „wskazówki”, gdy rozważam bardziej mnie interesujące rzeczy. Właśnie w tej chwili też daje mi potwierdzenie 🙂 To jest super miłe i przyjemne. Te „potwierdzenia” pojawiły się u mnie dwa lata temu i uważam je za coś wspaniałego.
Mniej więcej raz na dwa dni, a czasem i co dzień doświadczam nagłego „wciągnięcia” w stan alfa, kiedy jedyne, co mogę właściwie zrobić to położyć się i oddać działaniu wyższej energii. Leżę w takim bezwładzie i bez własnych nachodzących myśli przez czasami nawet trzy godziny! Moje ciało przyjmuje wówczas naturalnie rozłożoną pozycję znaną z rysunku Leonardo da Vinci „Człowiek witruwiański”. Przez ten czas pojawiają się w mojej głowie różne obrazy, wizje, słyszę przytłumione głosy i dźwięki, czasami słuch wyostrza się do niespotykanej skali, która nie należy do przyjemnych. Co jest przyjemne, to dotyk energii. Jest on tak przyjemny i intensywny, że wprowadza mnie w energetyczny orgazm. Nie ma tutaj mowy o doznaniach seksualnych, natomiast jest to uczucie bliższe obejmowaniu, głaskaniu. Pojawia się cudowne uczucie opieki i czystej miłości. To właśnie w ten sposób uczę się miłości. Trudno jest wyrazić słowami tę wspaniałość.
Zastanawiają mnie otwierające się przede mną drzwi. Początkowo ignorowałam to myśląc, że może to jakiś przeciąg, którego nie zauważyłam. Tylko, że zdarzało się to ciągle i ciagle. Dzisiejszego dnia rano byłam sama w mojej części budynku, gdy drzwi nagle otworzyły się. A później, gdy byłam w innej części, również sama, nagle otworzyły i w dziwny sposób zamknęły się ciężkie drzwi przeciwpożarowe z systemem samozamykania. To chyba był już wystarczający dowód na to, że to nie jest przeciąg. Nie czułam nic negatywnego, nie czułam zapachów, nie słyszałam dźwięków. Nic poza samymi drzwiami nie było dziwnego. Wciąż czekam na wyjaśnienie tego zjawiska. Jestem pewna, że wkrótce nadejdzie.
Zmieniają się ludzie wokół mnie. Mam na myśli zarówno klientów jak i prywatne relacje. Mam do czynienia z bardziej zaawansowanymi duszami jak i z może niekoniecznie bardziej zaawansowanymi osobami, ale ich przypadkami. Gdybym miała podzielić to na dwie grupy, właśnie tak by to wyglądało. Przeważnie jest tak, że to osoby z potencjałem zostają dłużej. Dlatego, że one chcą się rozwijać i to czynią. Dopóki dzieje się rozwój i dopóki różnica energetyczna nie jest zbyt wielka, relacja się utrzymuje. Duże różnice energetyczne męczą i to zmęczenie powoduje wycofanie. Ta naturalna metoda selekcji jest bardzo przydatna i pomocna, ponieważ pozwala odciąć się od osób, które mogłyby osłabić lub zakłócić rozwój.
Samopoczucie jest wspaniałe. Ta bańka, która się stworzyła jest czymś naprawdę pomocnym i pięknym. Czuję ochronę, opiekę i miłość. Mówi się często o różowej bańce i faktycznie ostatnio lubię otaczać się różem. Jest to też trochę dlatego, że fioletowy kolor jest mniej osiągalny i róż wydaje mi się być podobnym. Dodatkowo kolor różowy jest takim jakby fenomenem, dlatego, że według tego, co czytałam w różnych artykułach – kolor różowy jest iluzją, która nie ma wibracji! Nie wiem, ile tutaj jest prawdy, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się to właściwie zweryfikować.
Zawsze byłam typem obserwatora, uwielbiałam obserwować ludzi, ich zachowanie, lubiłam analizować postępowania… Teraz też przemieszczając się zwracam na to uwagę, ale teraz patrzę z innej perspektywy – teraz patrzę na dusze. Pojawiło się u mnie zrozumienie różnych zachowań i różnych typów ludzi. „Jak w Niebie tak i na Ziemi” – jak w DOMU tak i w miejscu inkarnacji. Są różne poziomy rozwoju dusz, są różne karmy do przerobienia, są różne role do odegrania. Ja też byłam kiedyś czy to żebrakiem, pijakiem, przestępcą, zwyrodnialcem, byłam też ofiarą, władcą, poddanym, osobą o lekkim cudownym życiu i kimś mocno sponiewieranym, byłam duchownym, artystą i byłam kimś znanym. Każdy przechodzi takie wcielenia, by doświadczyć wszystkich rodzajów nauk i zbudować tożsamość swojej duszy na ich podstawie. Dlatego teraz nie oburza mnie to, co uderzało mnie dawniej. Teraz to rozumiem i akceptuję.
Uwielbiam oczy. Nauczyłam się zaglądania ludziom w oczy. Poszukuję oczu, ich spojrzenia. Również często patrzę w swoje oczy. Doszukuję się w nich duszy. Uwielbiam swoje oczy. Lubię patrzeć na swoje stare zdjęcia i porównywać je z nowymi. Nie obchodzi mnie to, jak wyglądało moje ciało, czy jak byłam ubrana i co robiłam. Patrzę na to, co mówiły moje oczy w danym czasie. Czy była w nich głębia, czy był w nich blask. Ile było w nich przejawów duszy, a ile przejawów człowieczeństwa. Fajnie można zaobserwować swój rozwój na podstawie tego, co dzieje się w oczach.
Odkąd całkowicie oddałam się działaniu wyższych energii zauważam, że ewidentnie jest ich wielkie działanie. To jest niesamowite. Czuję, jakby ktoś obserwował moją gotowość na różne doświadczenia i je zsyłał w odpowiednim czasie. To układa się jak puzzle. Dodatkowo – jest zgodne z tym, co tworzyło się w mojej głowie przez lata. Spełniają się moje małe-wielkie marzenia i przybierają one wizualną formę tego, co przez lata ukształtowało się w mojej głowie jako najbardziej atrakcyjne. To jest tak fascynujące, że zastanawiam się, czy te ideały kształtowały się dopiero w tym życiu, czy miałam je zaprogramowane zanim zaczęłam to wcielenie. Jak wytłumaczyć coś, co zgadza się 100% z tym, co przez lata wyselekcjonowałam, jako cechy idealne? Tych zjawisk, które wydają się niewyobrażalne jest w moim życiu w ostatnich latach, miesiącach, a w szczególności tygodniach tak wiele, że nie jestem w stanie tego inaczej zidentyfikować, niż jako realne działanie tych wyższych sił. Naprawdę wierzę w badania dr Michaela Newtona, doświadczeń potwierdzających je mam całe mnóstwo.