31 stycznia 2021 nastąpiło u mnie przebudzenie Kundalini. Myślę, że wówczas częściowe. Dotarło do czakry serca, bardzo silnie ją poruszyło i mam wrażenie, że zatrzymało się na tym punkcie. Późniejsza praca z Reiki i codzienne medytacje w łagodniejszy sposób poprowadziły otwieranie czakr. Na początku obecnego roku ponownie pojawiły się silniejsze ruchy energetyczne, uczucie wijącego się węża, paraliż senny, mimowolne ruchy ciała, wymioty. 17 maja 2024 roku, a więc miesiąc temu, proces ruszył bardzo gwałtownie i miałam wrażenie, że jest ciągły, dlatego postanowiłam zapisywać wrażenia w formie dziennika na „threads.net”.
W ostatnim czasie doświadczam silnych napływów energetycznych, które sprawiają, że ciśnienie w mojej głowie wzrasta, pojawiają się problemy ze wzrokiem – przestaję ostro widzieć, a następnie pojawia się silne łzawienie. Powtarzalne jest również silne wibrowanie w lewej dłoni, które rozszerza się palec, po palcu. Coraz częściej mam napływy wibracji bez uczucia przemieszczania, które wprowadzają mnie w stan orgazmu.
W ostatnich dniach podczas medytacji pojawiły się u mnie obrazy Jezusa Chrystusa i postanowiłam, że je przekażę, zamiast trzymać dla siebie. Otóż widziałam w nich krzyżowanego Jezusa ze szczególnym zwróceniem uwagi na miejsca, w których był przebity. Otóż był przebity przez kanały przesyłu energii! Śróddłonie to kanały, przez które przekazuje się energię uzdrawiania, natomiast śródstopie to kanał uziemiający! W moich wizjach było zwrócenie uwagi na te właśnie właściwości i wskazanie pogardzenia takim systemem pracy nad zdrowiem. Jezus Chrystus jest Wzniesionym Mistrzem. Jest dla nas wzorem tego, co można osiągnąć pracując z energią. Pokazał, że nie ma rzeczy niemożliwych, że można programować energię, manifestować dobra, można uzdrawiać, przekraczać tzw. „prawa fizyki”. Kluczem jest intencja, pewność siebie, zaufanie, czysta miłość, dobro. Jezus pokazał, że istnieje reinkarnacja, wielokrotnie powtarzał, że jesteśmy DZIEĆMI ŚWIATŁA. Zatem najwyższą formą istnienia, nazywaną Bogiem, Źródłem, Obecnością jest ŚWIATŁO! Światło to potężna energia, potężna wibracja. Jako Dzieci Światła sami jesteśmy Światłem. Nasze dusze to światło. Światło może wibrować w różnych częstotliwościach, co określają barwy światła.
Kiedy pracujemy nad wzrostem energetycznym, nad zwiększaniem własnych wibracji, nasze światło staje się silniejsze, uderza większym blaskiem. Wyczuwalne jest jako ciepło, jako przyjemność, jako miłość, szczęście. Stajemy się magnesem dla osób potrzebujących takich właśnie wibracji – któż z nas nie lubi zanurzyć się w przyjemności, która go wypełni. Jako osoby wysoko wibrujące my możemy stać się taką przyjemnością. Ludzie mogą do nas ciągnąć jak do wakacji w ciepłym kraju nad morzem.
Wracając do Kundalini… Mam coraz więcej sytuacji, gdy moje myśli przyciągają konkretne osoby, zdarzenia, sytuacje. Jest to dla mnie wciąż zaskakujące. Jestem pewna, że jestem wciąż na początku drogi, że można dużo dużo dużo więcej, dużo intensywniej. Miałam pojedyncze przebłyski jasnowidzenia, jasnosłyszenia, pojedyncze sytuacje z bytami, wizje wciąż bywają dla mnie trudne do odczytania, dopiero w ostatnim tygodniu miałam wrażenie prześwitu innego wymiaru podczas uderzenia energii do mojej głowy. Są to kwestie, które jakby przebijają się, dają o sobie znać, że są możliwe, są dostępne, ale jednocześnie wymagają większej otwartości, większej zdolności odbierania ich.
Co jest ważne, gdy pracujemy nad wzmocnieniem, nad rozszerzeniem siebie, jako kanału dla energii, to fakt, że należy tutaj zadbać o naszą siłę fizyczną. Mogę o tym powiedzieć nie tylko teoretycznie, ale również z praktyki. Pomijając kwestie tego, że cały czas jesteśmy kanałem dla siebie, przytoczę inny przykład. Kiedy wykonuję sesje energetyczne stacjonarne, a więc jestem w pozycji stojącej, siła, która pojawia się przy uziemianiu klienta bywa tak potężna, że przybija stopy do podłogi. Przybija jest właściwym słowem, dlatego, że one są nie do ruszenia! Już po kilku minutach siła ta wywołuje ból, ból stóp, ból w kolanach. Jeżeli chcemy pomagać, powinniśmy być do tego zdolni, mieć na tyle dobrą kondycję fizyczną, by pozwolić klientowi uziemić się przez nas, jak i oczywiście uzupełnić energię przez nas. Właściwie kolejność jest odwrotna. Wpierw następuje uzupełnienie energii, a następnie wypychane są toksyny. Uzupełnienie energii płynie przez dłonie, a właściwie przez całe ręce. Przy silnym zapotrzebowaniu na energię, pojawia się uczucie potężnego ciśnienia w głowie, które wywołuje łzawienie, energia płynie przez czakrę gardła (gardło potrafi w chwilę się wysuszyć – ważne, by mieć obok wodę i uzupełniać płyny w trakcie sesji), a następnie rozchodzi się w nasze gałęzie – przekaźniki energii, a więc ręce. Silny strumień energii potrafi być również gorący, dzięki czemu świetnie jest czuć kanał, którym ta energia płynie. Ręce również są obciążone, tak jak i nogi. Zatem pracować należy także i nad nimi. Generalnie należy ćwiczyć, wzmacniać całe ciało. Kundalini właściwie ułatwia motywację do ćwiczeń, gdyż nagłe napływy energii aż krzyczą, by coś z nimi zrobić.
Wzrost wibracji powoduje również uczucie wewnętrznego gorąca. Naturalne jest, że ciało reaguje na nie, że poci się bardziej intensywnie. Nie należy się tego wstydzić. Nie należy wstydzić się tego przed osobami, z którymi się pracuje. Należy pamiętać, że wydzielamy również swoje emocje. Zapach stresu i wstydu nie będzie przyjemny, natomiast zapach pewności siebie, miłości, chęci pomocy może być neutralny. Dlatego należy zaakceptować ten stan i dostosować się do niego. Pomocne będzie przejrzenie swojej garderoby i wydzielenie ubrań „bezpiecznych” przy intensywnym poceniu.
Dlaczego jestem pewna, że to, co się ze mną dzieje to Kundalini? Dlatego, że czuję wewnętrznie, bez żadnego zawahania, że jest to właśnie ta siła. Również jej początek wiązał się z nieopanowanym popędem seksualnym, który był dla mnie wówczas zupełnie nowy, zaskakujący i nie miałam nad nim żadnej kontroli. Trwał tygodniami. Rzucał mną. Ten brak kontroli to zdecydowana cecha dla tej potężnej, nieokrzesanej energii. Występuje uczucie stałego poruszania się, przemieszczania tej siły wewnątrz nas. Nagłe jej wzrosty zaskakują, są nieprzewidywalne. Potrafię mieć chwile, gdzie kompletnie nie panuję nad swoim ciałem. Wpadam na wszystko, co mam po drodze. Każdego dnia medytuję z intencją, by ten proces pozwolił mi funkcjonować w standardowym świecie, bym była w stanie chodzić do pracy i wykonywać swoje obowiązki, bym była w stanie wykonywać sesje dla klientów z wyłączeniem moich własnych odczuć – bym czuła energię klienta, zamiast swojej. Kiedy medytuję, pozwalam, by proces dział się w tym właśnie czasie. To jest dla mnie forma porozumienia z wyższymi energiami, by wsparły mnie w tej drodze. A więc mimo wszystko, staram się w jakiś sposób opanować Kundalini, a jednocześnie jestem podekscytowana i otwarta na działanie tej siły. Jestem zdania, że praca z energią uniwersalną, a więc chociażby z systemem Reiki pomaga załagodzić wstrząs związany z energią wewnętrzną. Był czas, gdy Kundalini jakby było lekko uśpione i czułam niemal zawsze energię płynącą w kierunku z góry na dół, co wskazuje na energię uniwersalną. W szczególności od tego 17 maja, energię płynąca w tym kierunku czuję już jedynie podczas sesji z innymi osobami. Poza tym, czuję energię płynącą z dołu do góry, albo pojawiająca się tak nagle we mnie i jakby osiadłą we mnie, że jestem zaskoczona i nie mam pojęcia, skąd ten napływ nastąpił.
Jednym słowem, Kundalini to SZALEŃSTWO. Wydaje mi się, że na tym etapie, na którym jestem mogę poznawać osoby, które również przez to przechodzą, jestem ciekawa, na ile nasze wrażenia się pokrywają. To wspaniałe, że były i są osoby, które doświadczały tego wcześniej, dzięki czemu wiemy, co to jest Kundalini i nie wzbudza to już lęku czy zmieszania.