Brzmi magicznie, lecz jest prawdziwe. Wciąż zachwyca. Zaskakuje. Uzdrawianie energią na odległość jest wspaniałe i tak proste.
Kolejne sesje na odległość zaskakują mnie coraz bardziej. Ja wciąż jestem na etapie, gdzie główne wrażenia są fizyczne. W ten sposób odczytuję zależności, wychwytuję wahania i nad nimi pracuję. Wizje wciąż są dla mnie rzadkie. Jedynie rozpoznawane kolory pojawiają się niemal zawsze. Ponadto sesjom towarzyszą rozbłyski światła pochodzące od wewnątrz.
Jestem pewna, że rozwinie się to dalej, gdyż rozwój nie stoi w miejscu i odczuwam wzrost siły kolejnych sesji. Są one bardziej intensywne, wciągające i trwają dłużej. Czasem trans urywa się dopiero po przekroczeniu godziny. Wcześniej bywało, że po 30-40 minutach nie czułam dalszych wrażeń i sesja jakby samoczynnie kończyła się. Znajomi mówią często nawet o wartościach 15-20 minutowych. Aktualnie nie jestem sobie w stanie wyobrazić tak krótkiej sesji.
Jako terapeuta zauważyłam zależności między moim samopoczuciem po sesji, a jej działaniem. Ku temu bardziej przyczyniły się spotkania stacjonarne.
Gdy sama czuję się świetnie czy to już w trakcie sesji czy po jej zakończeniu, podobne wrażenia mają klienci. Ponadto stacjonarnie widzę, jak ich ciała rzucają się pod wpływem siły energii, która rozluźnia wszelkie napięcia. To powoduje natychmiastowe efekty. Również ja, jako przekaźnik rzucam się i wykręcam pod wpływem prądów, które przeze mnie idą. To sprawia, że i ja rozluźniam się. A to oczywiście pozwala mi być lepszym kanałem dla siły uzdrawiającej 🙂
Przy sesjach na odległość nie widzę drugiej strony. Bazuję na odczuciach energetycznych i na tym, co dzieje się z moim ciałem, jako przekaźnikiem. Ostatnich parę działań na odległość zaskoczyło mnie intensywnością. Moje ciało rzucało się i wykręcało w dotąd niespotykanej przeze mnie skali. Taka skala nigdy nie działa się podczas sesji stacjonarnych.
Dzięki temu wiem, jestem pewna działania.
Poza sesjami, poza medytacjami nie doświadczam drżenia ciała, nie rzuca mną, nie mam tych wszystkich wrażeń, które mają miejsce podczas uzdrawiania.
Jest to wspaniałe. Jednoznaczne. Gdyby te wrażenia towarzyszyły mi cały czas, mogłabym powątpiewać, czy to na pewno jest uzdrawianie, czy może ja mam Parkinsona, tiki czy cokolwiek, co istnieje w medycynie 🙂
Na szczęście wszystko dzieje się w sposób, który wyklucza wątpliwości. I to jest bardzo istotne. Pewność siebie zapewnia silne działanie. Watpliwości hamują proces. Trzeba być pewnym działania, jeżeli oczekujemy jego właściwych efektów.