Wiele osób pragnie przebudzenia Kundalini nie zdając sobie sprawy z tego, z jakimi sytuacjami wiąże się ten proces. O wielu symptomach pisałam wcześniej, o wielu piszę w dzienniku na platformie Threads. Czuję potrzebę powiadomienia o efektach przebudzenia, których nie każdy jest świadomy.
O tym, jak wspaniały jest cel przebudzenia wiemy wszyscy. Jednak dostrojenie ciała, a więc odbiornika, by było zdolne funkcjonować na wyższych częstotliwościach bywa silnie odczuwalne. Jeżeli nie jesteśmy przyzwyczajeni do bólu, do różnych dolegliwości, do różnych fizycznych odczuć i reakcji, może być to szokujące, w szczególności w początkowej fazie takich reakcji ciała. Z czasem przyzwyczajamy się do różnych anomalii.
Piszę jednak ten artykuł głownie dlatego, by powiadomić o tzw. znikających dniach. Ja tak nazywam dni, które były dla mnie mało wydajne właśnie przez to, że wciągały mnie transe energetyczne, zaćmienia, byłam półprzytomna. Tych dni w pewnym momencie robi się dużo. Oczywiście jest to dobre dla rozwoju spirytualnego. Jest to wynagradzane. Pojawiają się nowe doznania, silniejsze wrażenia w trakcie medytacji, mam wizje w trakcie takich transów, moje ciało przystosowuje się, naprawia, zmienia. Moja mentalność ulega zmianie.
Jednak istnieje ten drugi świat, nazwijmy go codzienną rzeczywistością, w którym pracujemy, mamy zobowiązania, różne aktywności. W tym świecie spotykamy różnych ludzi i wielu z nich nie ma co wciągać w swoją prywatność i przeżycia duchowe. Trzeba nauczyć się radzić sobie z przenikaniem symptomów duchowych do codziennego świata.
W tym roku doświadczam sytuacji, gdzie mam wrażenie jednoczesnego funkcjonowania w dwóch wymiarach. Bywam półprzytomna. Jednocześnie mam silne wrażenia energetyczne, moje zmysły wyostrzają się i zmieniają intensywność, a w tym samym czasie muszę wykonywać czynności istotne dla mojego trwania w tym codziennym dla człowieka wymiarze.
Jest we mnie cudowny spokój, harmonia i akceptacja. Radzę sobie. Jednak wiem, że dla wielu osób takie dni mogą być wyjątkowo trudne. Ja nie wyobrażam sobie prowadzić auta w takim stanie, w jakim jestem chociażby w tej chwili, kiedy to piszę. Coraz częściej funkcjonuję automatycznie, bez świadomości moich ruchów. Nie pamiętam w jaki sposób gdzieś się dostałam, jak to się stało, że wykonałam różne typowe dla mnie czynności. W czasie, gdy wykonuję rutynowe rzeczy, jestem w innym świecie. Docierają do mnie nowe wrażenia duchowe. Skupiam się na ich identyfikacji, rozpoznaniu. Wielu mogłoby rzec, że jestem zamyślona. Mniej więcej tak to wygląda.
Dawniej, gdy byłam bardziej świadoma codzienności, nie miałam sytuacji, by coś mi umykało. Teraz muszę mieć na widoku swoją TO DO LIST i na bieżąco ją uzupełniać. Bywa, że coś wykonuję i nie zdaję sobie z tego sprawy. Możliwość oznaczania wykonanych czynności i zapisywania, czego od siebie oczekuję, ułatwia mi funkcjonowanie. To wydaje się proste, ale proszę mi wierzyć, obecnie jestem jakby tylko częściowo tutaj. Bywa, że nie odróżniam wymiarów.
Mam wiele świadomych snów i wizji, które wydają się istnieć w tej codziennej rzeczywistości. Po obudzeniu się sprawdzam, czy naprawdę to miało miejsce. Szukam dowodów. Tutaj również moja TO DO LIST okazuje się pomocna. Pomocne jest zapisywanie wiadomości (wszelkie wiadomości czasowe na różnych platformach należy wyłączyć), pomocne jest porozumiewanie się w sposób pisemny, nie telefoniczny. Można się zgubić.
Wyobraźcie sobie doświadczanie alternatywnych rzeczywistości w podobnym czasie. Te same osoby, te same miejsca, ale różny przebieg wydarzeń. Wszystko jest prawdą (fizyka kwantowa potwierdza istnienie wielu wymiarów jednocześnie), ale musisz potrafić rozpoznać, co dzieje się w tym wymiarze, w którym głównie funkcjonujesz. To staje się wyzwaniem.
Im mniej znajomych, tym lepiej. Mniej jest wówczas zawiłości. Ponadto znajomi wpływają na ilość czasu, który posiadamy na inne aktywności. Chcąc się rozwijać duchowo, należy zrobić na to przestrzeń. Tak jak pisałam wcześniej, sytuacja i tak jest w stanie zmusić nas do tego, by ta przestrzeń była. Czasami nie mam kontroli nad tym, na jak długo wpadnę w trans. Przynajmniej mam na tyle kontrolę, by móc wrócić z pracy, ze sklepu, z siłowni i gdy tylko zamknę drzwi mieszkania, wciąga mnie.
Jednak chciałabym zaznaczyć, że to też nie jest tak, że totalnie tracę kontrolę nad sobą. Jest tutaj prowadzenie duchowych przewodników. Jestem bezpieczna. Uciekają mi dni, w których miałam zaplanowane różne aktywności, ale nie były one niemożliwe do przesunięcia.
Zaczęłam funkcjonować niczym wahadło. Mam super produktywne dni i takie, w których jestem poddana różnym transom. Nauczyłam się funkcjonować możliwie szybko, sprawnie i jakościowo w chwilach, kiedy mam większą świadomość. Wiem, że za chwilę mogę wpaść w inny stan i wtedy rzeczy proste stają się wymagające.
Niezależność i wolność to bardzo potrzebne atrybuty. Dają wiele możliwości i swobody, które potrzebne są w tym procesie. Jeżeli nie ma tej swobody, wówczas potrzebne jest zrozumienie ze strony otaczających osób. Potrzeba znacznie więcej odpoczynku niż wcześniej. A symptomy również potrafią zamroczyć, zaboleć, zatrzymać. Nie jest to choroba, a wręcz przeciwnie – uzdrawianie i błogosławieństwo. Z tym, że dla przeciętnego człowieka może być to kompletnie niezrozumiałe.