Nie ukrywam, że te warstwy, o których ostatnio ciągle mówię i piszę to coś przełomowego i szokującego w moim życiu. To jedno z moich najwyraźniejszych doświadczeń Kundalini. Próbuję się w tym odnaleźć. Doświadczanie świata eterycznego jest moim celem, marzeniem.
Myślę, że sposób, w jaki piszę o warstwie eterycznej, która nałożyła się na moją rzeczywistość przekazuje wagę sytuacji. Nie ma we mnie strachu związanego z nowym stanem, ale jest coś innego… Tak jakby zmieszanie. Poprzednio pisałam, że uczę się żyć na nowo.
Wcześniej dość długo byłam na etapie rozpoznawania dusz w mijanych osobach. Teraz mam poczucie istnienia jakby z poziomu architekta. Nie jest łatwo to właściwie opisać. Patrzę na wszystko inaczej. Patrzę na obiekty, w tym na ludzi jak na projekty, dzieła. Doszukuję się piękna, oryginalności, natury, dopasowania do otoczenia (harmonii z otoczeniem). Szukam czegoś głębszego. Szukam przekazu. Są projekty nudne, a są dzieła wykwintne, eleganckie, pociągające. Szukam piękna i harmonii. Patrzę na ludzi, jak na projekty ich umysłów.
W całym swoim życiu co jakiś czas mam ochotę przeorganizować siebie na nowo. Stworzyć siebie na nowo w jakiejś części. Przeważnie pojawia się to równolegle do nowego etapu życiowego. Najczęściej wraz z nowym etapem, pozbywam się elementów przeszłych. Mam łatwość kończenia znajomości, likwidowania kont, usuwania zdjęć, wyrzucania różnych rzeczy, które przestają być zgodne z moim obecnym stanem. Dlatego nazywam to ucinaniem, odcinaniem. Konkretnie i bezpowrotnie.
W tym momencie, mimo, iż czuję wyraźną zmianę, odbieram ją raczej, jako kontinuum.
Nagle warstwa eteryczna, która była dla mnie bardziej dostępna podczas medytacji i snu, pojawiła się równolegle. Teraz czuję i swoje ciało i swoją duszę jednocześnie, bez potrzeby wchodzenia w stan medytacyjny. Patrzę na siebie w lustrze i mam różne perspektywy w tym samym czasie.
Nie patrzę na siebie krytycznie, jak to miało miejsce w przeszłości. Teraz patrzę z zaciekawieniem. Jestem dziełem swoich myśli. A myśli miałam bardzo różne w ciągu swojego życia. Moje ciało wygląda jak pole bitwy. Tak też się działo. Moje ciało, to moja bogata historia. To obraz niejednoznaczny, a zatem i fascynujący.
Są chwile, że mam typowy natłok myśli. Bliżsi przyjaciele wiedzą, że potrafię strzelać różnymi myślami i tematami jak z karabinu. A chwilę później jestem wciągnięta, często nie tylko mentalnie, ale też zapieram się, by nie stracić panowania nad ciałem, gdy wchodzę w stan (w pewnym sensie) nieważkości.
Oczywiście, że lubię to, co się dzieje. To jest takie bajkowe, baśniowe. Marzenia z dzieciństwa o niezwykłych, wręcz magicznych doświadczeniach realizują się. Jeżeli teraz jestem w takiej formie egzystowania, co jeszcze może się zdarzyć? Czy będę w stanie funkcjonować wśród innych ludzi jednocześnie unosząc się wewnętrznie?