Jak wiele może zmienić się przez tydzień? Bardzo dużo! Kundalini to proces, którego nie da się przegapić. Nawet jeżeli nie znałeś wcześniej tematu przebudzenia duchowego, czujesz całym sobą, że coś wielkiego dzieje się w Tobie i wokół Ciebie. I oczywiście, pojawia się wyjaśnienie. Ja nagle po 4,5 roku poczułam zmianę, która zaskoczyła mnie swoją intensywnością. Ta zmiana następuje właśnie teraz.
W poniedziałek 30.06.2025 późnym popołudniem poczułam nagły spadek emocjonalny. Moja czakra serca i gardła stały się bardzo aktywne. Poczułam ogromny smutek, a nie miałam ku temu powodu. Nic się przecież nie wydarzyło w moim życiu, a w poniedziałek rano miałam cudowny nastrój. Z każdą godziną czułam coraz głębszy ból, smutek, jakby tęsknotę – czy to była tęsknota za miłością? Zaczęłam rozważać kwestię bliźniaczego promienia. Czy poczułam coś związanego z moim bliźniakiem? Było to dla mnie zagadką.
W nocy z poniedziałku na wtorek (30.06/01.07.2025) działo się mnóstwo rzeczy. Ponownie poczułam znane mi już wcześniej ruchy w kręgosłupie – uczucie bolesnego, przemieszczającego się ognia w obszarze całego kręgosłupa. W szczególności doskwierało mi bolesne palenie w okolicy karku. Byłam aż unieruchomiona, jakby obezwładniona. Zasnęłam później niż zwykle, zmęczona ciężkimi doznaniami fizycznymi i psychicznymi.
Obudziłam się nagle, jakby pod wpływem impulsu. Spojrzałam na zegarek – była 3:33 w nocy. Cała wibrowałam. Potężnie. Czułam ciężar w sercu, trud z oddychaniem, napięcie w barkach i karku. Czułam żar. Jednocześnie ogromny już smutek rósł jeszcze bardziej. Chciało mi się płakać, chociaż nie wiedziałam – dlaczego. Czułam ogromną tęsknotę jakby za miłością. Wciąż powtarzałam pytanie, czy to ma związek z bliźniaczym promieniem? Za kim innym mogłabym aż tak boleśnie i przejmująco tęsknić? Czułam się tak bardzo rozdarta.
Nagle usłyszałam głos. Usłyszałam i poczułam czuły szept przy prawym uchu. To było jedno słowo. Zupełnie dla mnie niezrozumiałe.
Mimo wiedzy, że zdecydowanie nie jestem w tym sama, że są dusze wokół mnie – o czym świadczy ogromna ilość znaków, które otrzymuję, o czym świadczył ten głos… – wciąż czułam przytłaczający, bolesny smutek.
Poszłam na siłownię z nadzieją, że zrzucę to z siebie wraz z cięższym fizycznym wysiłkiem. Lecz tak się nie stało. W pracy łzy płynęły mi z oczu. Było mi tak bardzo smutno. Czułam rozdzierającą samotność. Łapałam głębokie oddechy. Czułam ciężar w klatce piersiowej i ogłuszenie. Byłam odrętwiała. Tak wiele bólu, którego nie rozumiałam. Co się stało? Tak bardzo chciałam wyjaśnienia tej sytuacji.
W okolicy godziny 11 przed południem ciężar zaczął ze mnie schodzić. Samoczynnie. Poczułam ulgę. Przywoływałam dobry humor.
Zauważyłam, że pojawiło się u mnie skupienie, jakiego nie znałam wcześniej. Pisałam o ADHD w poprzednim poście – że jest lepiej. A w krótkim czasie poczułam, jakby całkowicie mi przeszło! Zaskoczyło mnie, że nagle przestałam mieć potrzebę wykonywania tych wszystkich ruchów, czynności, które wcześniej były dla mnie wręcz niemożliwe do ominięcia. Przestałam mieć potrzebę, by odczytywać powiadomienia natychmiast po ich otrzymaniu. Przestałam odczuwać wewnętrzne impulsy nakazujące mi robić wiele rzeczy w jednym momencie. Zaczęłam myśleć przed wykonaniem działania. Zaczęłam kalkulować ważność działań. Potrafiłam poczekać z odpowiedzią, nim jej nie przemyślałam, nie zweryfikowałam. Poczułam ulgę! Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ogromny wpływ na mnie miała nadpobudliwość. Tak cudowny spokój pojawił się we mnie…
Mimo skupienia, ruchy w kręgosłupie, drętwienie karku i barków i bolesne ruchy w głowie nie ustępowały. Mój stan emocjonalny był niezbyt stabilny. Zewnętrznie nie było to zbyt widoczne, lecz wewnątrz siebie poczułam walkę. Czułam wahania. Miałam przypływ szczęścia, a po chwili uderzał mnie ból smutku i przygnębienia z tym charakterystycznym bólem w klatce piersiowej, dusznością i ogłuszeniem. I tak działo się co dzień.
Większe przybicie dotknęło mnie ponownie w piątek 4 lipca, w dniu moich urodzin. W nocy silnie wibrowałam i nie mogłam zasnąć. Po przebudzeniu byłam potężnie zmęczona i z poczuciem wielkiego smutku i tęsknoty. Ponownie pojawiła się myśl, czy to kwestia bliźniaka? Trudno mi było zidentyfikować źródło tego samopoczucia. Przez cały dzień miałam wahania. Bywałam spokojniejsza, po czym nagle chciało mi się płakać. Było mi ciężko. Tym bardziej dlatego, że nie rozumiałam pochodzenia tej sytuacji. Żadne życzenia nie poprawiały mi nastroju, chociaż starałam się okazywać wdzięczność i radość osobom, od których je otrzymałam. Teraz, gdy czuję się lepiej, jestem tym bardziej wdzięczna za te wszystkie miłe słowa i gesty! Na pewno pomogły!
W sobotę, a więc wczoraj poczułam się lepiej, poczułam ulgę względem poprzednich dni. Dzisiaj kontynuuję tę względną stabilność. Czuję bardzo silne uziemienie, które sprawia, że mam wrażenie ciągnięcia mnie za nogi. Lubię to uczucie. Wraz z nim przychodzi spokój. Jednak jest w moim samopoczuciu poczucie czegoś bardzo głębokiego i nowego.
W ciągu tego tygodnia wciąż nachodziła mnie myśl, że zrywam z czymś. Jakby to był koniec, a jednocześnie nowy początek. Poczułam, jakbym wraz z urodzinami naprawdę zaczęła istnieć zupełnie na nowo. Lecz nie w skali roku. Bardziej w skali życia. Jakby był to nowy start. To, co było wcześniej, miało być przygotowaniem do tego, co zaczyna się teraz.
Czuję się, jakbym właśnie teraz dorosła. Już nie mam ochoty na nietrwałe (jakiekolwiek) relacje. Nie mam ochoty na chwilowe zachcianki. To zniknęło. Jak ADHD. Odeszło.
Teraz nastawiam się na trwałość, na długodystansowość, na budowanie i realizację tego, co zacznę bądź już zaczęłam. Teraz, gdy o tym piszę, czuję napływające wzruszenie ze szczęścia, bo mam wrażenie, że teraz będę zdolna realizować długotrwałe projekty. Marzyłam o stabilności i mam przeczucie, że właśnie ten etap życia się przede mną otwiera. Wciąż chcę uczyć się, doświadczać, rozwijać, lecz bez chaosu, który towarzyszył mi wcześniej. Działanie w sposób kontrolowany, konkretny i z realnym zakończeniem – to wydaje mi się tak osiągalne przy tym, jak czuję się teraz!
Jestem tak bardzo wdzięczna!
Mam nadzieję, że ten ból, to rozdarcie już nie wróci. Że rozwiązałam zagadkę bolesnych przeżyć z ostatniego tygodnia. Że to było pożegnanie z hamulcami, które miałam w sobie, może z EGO. Mam nadzieję, że jeżeli będzie mi dane doświadczać relacji z moim bliźniakiem, o którym tyle myślałam przez ten czas – będą tylko pozytywne. Jest zbyt wiele rozdzierającego bólu, który nie wiem, czy jestem w stanie znieść w większej skali. Obym nigdy miała się o tym nie przekonać.
Dziękuję!