Kundalini nazywane bywa pierwotną energią życiową, która drzemie u podstawy kręgosłupa. Może zostać przebudzona różnymi metodami, bądź może dojść do spontanicznego przebudzenia. Jest to energia kojarzona z ogniem, który jest odczuwalny w procesie przebudzenia.
Przebudzeniu tej potężnej energii towarzyszy intensywne oczyszczanie. Kundalini, która przebudza się, działa jak katalizator, który wydobywa z nas nieprzepracowane emocje, traumy i wzorce karmiczne. Odczuwalny ogień jest jednocześnie symbolem transformującej siły, która spala to, co blokuje nasz rozwój duchowy.
By doszło do spalenia blokad, muszą się one ujawnić. Proces przebudzenia wywołuje konfrontację z ukrytymi w nas traumami i zmusza do zmierzenia się z nimi. Uaktywniane są lekcje karmiczne do przepracowania. Efektem przezwyciężonych trudności jest oświecenie, a więc pełna świadomość. Nazywane jest to też transformacją i odrodzeniem.
Przebudzenie Kundalini przeciąga sytuacje, które wydają się być wręcz niewiarygodne. Życie zmienia się nieodwracalnie. Pojawia się w nim wiele magii i jednocześnie potrzeby ukrywania się.
Wraz ze wzmożonym działaniem tej energii, którą ja odczuwam bardzo fizycznie, wyobcowałam się jeszcze bardziej niż wcześniej. Wiem, że musiałabym wciągnąć moich znajomych w to, co się ze mną dzieje. Ja sama mam wciąż to sceptyczne spojrzenie z dystansu i wiem, że mogłabym zostać odebrana niekorzystnie. W ostatnim czasie izoluję się nawet od osób, które wiedzą o moim przebudzeniu. Moje doświadczenia są coraz dziwniejsze i nie chcę, żeby myślano, że popadłam w paranoję.
Fizycznie poznałam tylko jedną osobę przebudzoną do Kundalini. Wydaje mi się, że mnie rozumie dzięki temu. Nie chcę natomiast jej zbyt obciążać sobą. By mogła skupić się na swoich doświadczeniach. By miała wolność postrzegania tego procesu swoimi oczami.
Staram się być możliwie najbardziej zwyczajną osobą w tym trudnym dla mnie czasie. Trudnym i błogosławionym. Jest trudno, ponieważ często nie panuję nad ciałem, a czasem i nad myślami. Teraz mam nieco spokoju od łzawienia oczu, ale ograniczało mnie to bardzo. Bywało, że plątały mi się nogi. Teraz też na szczęście jest pod tym kątem lepiej. Natomiast uderza mnie to ciągłe wewnętrzne gorąco i rosnące ciśnienie. Jestem rozkojarzona. Popełniam głupie błędy. Bywa, że przychodzą fale uczuć. Wyrzucam je z siebie losowo, niektórzy obrywają jak z karabinu. Staram się hamować, unikać kontaktów, kiedy płynie ze mnie lawa. Jest to trudne. Nie chcę pamiętać głupot, które wyrzucam z siebie w tym czasie. Łapię sama siebie na tym, że czasem w tym wszystkim przeczę sama sobie, ponieważ po chwili przychodzi mi do głowy inny punkt widzenia i zapętlam się.
Naprawdę jest co oczyszczać i rozumiem ten ogień we mnie. W ostatnich kilku dniach miałam wrażenie, że płonę od środka. Teraz, w weekend mam podwyższoną temperaturę i ciśnienie, które powoduje ból w głowie i piszczenie w uszach.
Chciałabym oczyścić się możliwie szybko i wejść na inny poziom postrzegania. Odrodzić się, powstać jak feniks z popiołu i latać wysoko w przestworzach. Marzę o lekkości życia, o posiadaniu wyższej wiedzy, o swobodzie funkcjonowania. O tym, by być wolną od obciążeń i ograniczeń.
Mam wrażenie, że ograniczenia są we mnie. To one płoną w tym momencie. Jak długo ten proces potrwa…? Jak bardzo będzie intensywny…? Jak wiele się zmieni…?
31 stycznia tego roku miną 4 lata odkąd doświadczam przebudzenia. Przez te cztery lata pojawiło się bardzo wiele sytuacji duchowych. One potwierdzają, że rozwój oznacza pójście ścieżką duchową. 31 stycznia 2021 roku moja dusza zaczęła intensywnie przedzierać się na wierzch zwierzęcej powłoki.
Przebudzenie Kundalini doprowadziło do wyrzucenia na wierzch moich słabości. Podstawiało mi sytuacje, o których marzyłam wcześnej z moimi zwierzęcymi zapędami, a które w nowej rzeczywistości sprawiły mi rozczarowanie. Dorosłam w pewnym sensie. Choć może bardziej trafna będzie forma – dorastam. To trwa. Dzieje się teraz.
Teraz widzę różne łatwe pokusy i nie brnę w nie, bo wiem, że to nie jest dobre dla rozwoju duszy. Teraz staram się patrzeć oczami duszy i na siebie i na innych. Myślę pod kątem: „czy moja dusza byłaby dumna z takiego postępowania”, „czy taki właśnie jest plan mojej duszy”…?
Lecz, jak wspominałam wcześnej, mam te momenty, że wyrzucam z siebie głupoty, krytyczne nastawienie do różnych sytuacji, chwilowe emocje. Tutaj mam pracę do wykonania. I to jest ten ogień, który czuję w sobie.