Miłość w bólu

Ilość oraz siła objawów, z którymi ostatnio się mierzę jest ogromna. Jednak przyjmuję je ze spokojem, radością, wdzięcznością.

Dzisiejszego dnia przeżywam jedne z najcięższych fizycznie dni, a mimo to wewnętrznie czuję się szczęśliwa. Moje ciało jest bardzo ciepłe – na całej powierzchni mam 37,4 stopni Celsjusza. Podwyższona temperatura to całkiem normalny stan, który stale do mnie wraca i utrzymuje się od kilku do kilkunastu dni ciągiem od ponad półtora roku.

Od kilku dni mam bardzo silne bóle, jakbym miała nastawiane kości. Wszystko dzieje się szybciej, niż o tym pomyślę, więc nagle rzuca moim ciałem, a póżniej zostaje echo bólu. Dzisiaj odczuwam rodzaj bulgoczącego płynu, który płynie w górę przez kręgosłup i przechodzi przez szyję. Mam ruchy w twarzy, wokół uszu, w głowie. Ciągle mam wrażenie, jakby coś poruszało się w obszarze moich pleców – nie tylko przy kręgosłupie, ale na całej ich powierzchni.

Wczoraj na kilkanaście godzin zmienił się zapach mojego ciała. Przypominał zapach konopii indyjskich. Oczywiście drżę, wibruję, rzuca moim ciałem. Dzieje się mnóstwo niekontrolowanych rzeczy. A przy tym, mimo bólu jestem w pełni spokojna i radosna wewnętrznie.

Czuję cudowną miłość. Bezgraniczną i stale rosnącą. Zaczęłam się wzruszać z odczuwania piękna i przyjemności. Doceniam życie, wydarzenia, osoby wokół mnie. Jest mi przyjemnie, błogo, kojąco. Mnóstwo rzeczy przestało być dla mnie zauważalne, a skupienie skierowało się na kwestie miłe, lekkie, piękne w moim odczuciu. Skupiam się na miłości, miłość zauważam i miłość rozwijam.

Naturalnie działa siła odpychająca od kwestii, które nie służą moim wibracjom. Natomiast przyciąganie rośnie w kierunku tych rozwijających. Rośnie też we mnie odwaga, by wyrażać jasno swoje myśli i poglądy. Ucinam pewne znajomości bez uczucia dyskomfortu. Dbając o siebie, dbam również o innych, gdyż relacje „na siłę” nie służą żadnej stronie. Rozdzielenie dróg pozwala pójść ku nowemu, ku temu, co jest dla nas najbardziej odpowiednie w tym czasie.

Zatem moja codzienność to poczucie pokoju i miłości, a jednocześnie wykręcanie się w bólu i innych symptomach. Jednocześnie zauważam w sobie zmiany, które pojawiają się z dnia na dzień i sprawiają, że życie staje się przyjemniejsze i bardziej zrozumiałe.

Czuję się zdrowsza mentalnie i fizycznie. Czuję, że jestem lepszą wersją siebie, że idę ku prawdzie i miłości. Czuję jedność ze Źródłem.