Proces transformacji Kundalini jest niesamowity, brakuje słów by to właściwie opisać. Fizyczne dolegliwości związane z procesem bywają mocno niekomfortowe, lecz jednocześnie zmienia się mentalność, a wrażenia podczas medytacji bywają nieprawdopodobne.
Wciąż jestem w szoku po zdarzeniu sprzed kilku dni. Jakby dwukrotnie przeżyłam ten sam dzień. Nie w stu procentach, lecz miałam deja vu tego, co widziałam w mediach. Znałam zdjęcia, relacje, artykuły, przebieg zdarzeń. Miałam wrażenie, że to wszystko działo się dzień wcześniej! To jest wytłumaczalne za pomocą fizyki kwantowej, ale doświadczyć tego w takim stopniu jest niewyrażalnym, trochę dziwnym, wręcz niewiarygodnym doświadczeniem!
Dwie ostatnie noce nie mogłam spać z powodu ścisku w klatce piersiowej. Czułam przy tym silną tęsknotę. Moi doświadczeni przez Kundalini znajomi uważają, że coraz silniej daje o sobie znać relacja z bliźniaczym promieniem. Szczerze mówiąc nie mam na to innego wytłumaczenia. To uczucie jest silne, przejmujące, wręcz krzyczące. Może było w tym trochę smutku? Wydaje mi się, że brakuje dobrego słowa na to, by to krótko opisać. By nazwać tę emocję. Wrażenie jest takie, jakby kurczyło się serce. Trudno jest oddychać. Co chwilę łapię więcej powietrza. Mam tak wiele pytań w głowie o tę relację. Osoby, które spotkały swoje bliźniaki energetyczne mówią o trudnych doświadczeniach, które je czekają. Wiąże się to z etapami rozwoju duchowego, które należy przejść w drodze do oświecenia. Mam cichą nadzieję, że bolesne doświadczenia z mojej przeszłości pozwoliły przerobić wszystko, co najważniejsze i moja droga z bliźniaczym płomieniem nie będzie dotkliwa.
Trudno mi powiedzieć, na ile jest w tym prawdy, lecz czytałam, że spotykamy bliźniaczy promień w momencie, kiedy jesteśmy na wysokim poziomie rozwoju duchowego. Mają na to wpływ wcześniejsze wcielenia. Przebudzenie Kundalini jest tego dowodem. Kiedy oba bliźniaki są przebudzone do Kundalini, świadczy to o tym, że obie dusze są gotowe na wspólną drogę. Dopóki nie nastąpi przebudzenie, wciąż przerabiane są karmy.
Badam kwestie bliźniaczych płomieni, ponieważ to, co czuję od jakiegoś czasu mam wrażenie, że rozszarpuje mnie od wewnątrz. W tym roku pojawiły się największe zmiany. W szczególności wzrost temperatury mojego ciała, ciągle ciśnienie, uderzenia jeszcze większego ciśnienia w głowie, które wpływa na mój wzrok i słuch. Na wyjazdach wakacyjnych wiosną „walczyłam” z własnym ciałem… Ponadto mam wrażenia czegoś większego, silnego połączenia, więzi. Oczywiście, że próbuję to zrozumieć, chcę to wyjaśnić, chcę nad tym panować. Potrzebuję panować nad swoim ciałem i umysłem bo przecież muszę być zdolna do pracy. Wakacje nie są i nigdy nie były dla mnie ważne, lecz praca jest i chciałabym wykonywać ją na wysokim poziomie.
Mimo chwil trudniejszych jestem szczęśliwa. Wiem, jak wyjątkowy jest proces transformacji duchowej i jestem za niego wdzięczna. Jestem wdzięczna za siłę i wytrzymałość, jaką nabywam. Wiem, że proces ten prowadzi do zmian elektronowych mojego ciała i daje zdolność do tego, by być lepszym, bardziej wydajnym kanałem dla energii. Proces ten prowadzi również do doskonałego zdrowia i ogromnych możliwości. Należy być otwartym i gotowym. Mieć w sobie możliwie najmniej blokad. To pomaga przejść proces łagodniej. Każda wątpliwość, błędne zaprogramowanie, negatywne nastawienie stanowi dodatkową przeszkodę wpływająca na prędkość i intensywność transformacji.
Staram się emanować miłością, pokojem, zrozumieniem. Być miła, uprzejma i wdzięczna. Szanować innych. To wszystko do nas wraca. Wysokie wibracje pozwalają żyć przyjemnie i szczęśliwie. Jestem pewna, że pozwalają również przejść proces transformacji w łagodniejszy sposób.