Właśnie w tym momencie, gdy piszę ten post, czuję lewitowanie na jawie. Dotąd zdarzało mi się to jedynie podczas medytacji, natomiast teraz jestem w pozycji siedzącej i czuję, jak obracam się w przestrzeni. Niesamowite. Jestem wdzięczna za dzisiejszą sesję, która sprawiła, że jestem teraz w tym wspaniałym stanie.
W miarę rozwoju wiele się zmienia. Każdego dnia czuję inaczej. Wiele lat temu nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ta magia, o której marzyłam jest możliwa w świecie realnym. Od dziecka zafascynowana byłam tematem magii i rzeczy nadprzyrodzonych. Przed snem (w myślach) zamieniałam się w osobę o cudownych zdolnościach. Uwielbiałam filmy i książki o czarodziejach. Gdy, jako dziecko rzucałam się na książki o Harrym Potterze i Wiedźminie, nie mogłam przestać myśleć o cudowności takiego świata.
Utarte schematy codziennego życia wydawały mi się szczególnie nudne i nigdy nie chciałam prowadzić tego rodzaju życia. Oglądałam programy typu „Starożytni kosmici” czy „Pogromcy mitów”, by znaleźć dowód na to, że jest coś więcej, coś fascynującego, czego można by doświadczyć.
To właśnie w „Pogromcach mitów” był temat, który szczególnie mnie zaciekawił, a mianowicie wpływ wibracji na otoczenie. Testowano wpływ różnych częstotliwości na zachowanie człowieka. Pewne częstotliwości wywoływały biegunkę, inne rozdrażnienie, inne wprowadzały w stan głębokiego relaksu. Słuchając pewnych dźwięków możemy wpływać na swoje zachowanie. Szczególnie zainteresowało mnie znalezienie dźwięków, które wprowadzałyby mnie w stan alfa. Jako osoba bardzo niecierpliwa miałam problem wejść w stan medytacji. Chciałam pomóc sobie za pomocą dźwięków o określonej częstotliwości. Nie były to utwory relaksacyjne, a wibracje przypominające radiowe śnieżenie.
Wiele eksperymentowałam w swoim życiu, chcąc dotknąć wydawałoby się – niemożliwego. Mimo, że (jeszcze) nie doświadczałam wspaniałości medytacji, wierzyłam, że jest coś więcej i można wznosić się wewnętrznie. Bardzo chciałam to poczuć.
Najwięcej zaczęło się dziać, gdy pojawiła się możliwość, by zamieszkać w pojedynkę. Wreszcie byłam sama. Pojawił się spokój. Było błogo, wspaniale. Stałam się zdolna do myślenia w sposób inny niż dotychczas. Zeszły ze mnie niespokojne emocje. Życie w pojedynkę sprawiło, że poczułam się szczęśliwa, wolna i zdolna do wejścia w stan głębokiego relaksu. W tym też czasie doświadczyłam samoistnej inicjacji. To było jak uderzenie pioruna.
Minęło niewiele czasu od owego zdarzenia. Niecałe cztery lata. Lecz te cztery lata zmieniły mnie w znacznym stopniu. Teraz energię czuję całą sobą. Czuję energię innych osób, drzew, kamieni, budynków… Naturalnie i niemalże natychmiast wpadam w stan medytacji. Przestałam mieć problemy ze snem. Przestały mną rzucać emocje i stres.
Odczuwanie energii jest piękne i trudne do opisania. Te wrażenia są tak wyjątkowe, tak cudowne, że trudno w nie uwierzyć, póki nie doświadczy się ich „na własnej skórze”.
Sama początkowo podchodziłam sceptycznie do pewnych opisów odnoszących się do doświadczeń podczas medytacji. Nie wyobrażałam sobie skali, która jest przeze mnie odczuwana teraz. A jako względnie jeszcze młoda osoba mogę rozwinąć to do znacznie większego stopnia. Teraz jestem pewna, że jest to możliwe i każdy kolejny dzień, każde kolejne doświadczenia utwierdzają mnie w tym przekonaniu.
Wszystko jest energią. A jednak, by ją poczuć, należy stać się na nią wrażliwym. To jest jakby inny wymiar postrzegania.
Nie było przypadkiem wydarzenie, które miało miejsce w moim życiu kilka tygodni temu. Miało mi przypomnieć, że w niekomfortowych warunkach, odczuwanie energii może zanikać. Tym bardziej istotne wydaje się być znalezienie środowiska właściwego dla nas, tj. takiego, w którym będziemy czuć się szczęśliwie i będziemy mieć czas dla siebie. Inne osoby mogą odbierać nam szanse rozwoju, przeciążając nas swoją obecnością i chaosem, jaki wprowadzają. Nie bez przyczyny osoby wysoko rozwinięte stają się samotnikami. Świetnie ich rozumiem.
Sama jestem indywidualistką, szalenie ceniącą sobie spokój i posiadanie własnej przestrzeni. To w takich warunkach mogę rozwijać się duchowo. Z taką intencją naprawdę przynosi to efekty. Czuje energię fizycznie jak i wewnątrz siebie. Czuję wibracje, przypływy i uziemianie. Czuję kłucia, otulenie ciepłem, ciąganie. Pojawiają się wizje, słyszę głosy, zdarza się jasnowidzenie. To wszystko to wciąż początkowy etap. Lecz rozwija się dynamicznie. Wspaniale jest czuć energię w sobie. Kompletnie znika poczucie samotności, życie wydaje się przyjemne, a przynajmniej neutralne.
Życie ma to do siebie, że nie jest monotonne. Mierzymy się z nowymi kwestiami właściwymi dla naszej ścieżki. Doświadczenia ukierunkowują nas, upewniają nas w drodze, którą powinniśmy iść. Wszyscy dążymy do rozwoju. Prędzej czy później, każdy z nas doświadczy wyższych częstotliwości, każdy z nas stanie się wyższą wibracją.
Dążmy do tego, by świecić jaśniej.