Na wstępie – nim rozwinę wpis – zaznaczam, że jestem introwertykiem, co oznacza, że uzupełniam swoja energię, regeneruję się i długodystansowo czuję się najlepiej sama ze sobą.
Dość często wspominam, że posiadam osobowość INTJ, by osoby z otoczenia mogły zrozumieć moje zachowanie i potrzebę bycia w odosobnieniu. Ma dla mnie ogromne znaczenie atmosfera wokół mnie i możliwość pracy, funkcjonowania, życia bez osób w zbyt bliskiej odległości. Zawsze było dla mnie obciążające, kiedy ktoś zbyt bardzo się mną interesował, osaczał mnie, spędzał zbyt dużo czasu obok mnie. To wywoływało u mnie blokady, dezorientację, trudności w skupieniu się, pracy i niechęć wobec danej osoby.
Mogę śmiało powiedzieć, że potrzeba swobody, wolności i przestrzeni dla siebie ma ogromny wpływ na to, że nie zdecydowałam się na trwały związek i nie czuję chęci do posiadania dzieci.
Proces Kundalini sprawia, że stałam się jeszcze bardziej czuła na energie niż dotychczas. Od dziecka powtarzałam, że jestem jak gąbka – wchłaniam emocje osób mnie otaczających. Było to silnie zauważalne i było to silnie obciążające. Nie sądziłam, że może to się pogłębić. Teraz wiem, że może i wiem też – dlaczego.
Przebudzenie duchowe sprawia, że doświadczamy przyspieszonego rozwoju, który ma doprowadzić nas do wniebowstąpienia. Rozwój oznacza wznoszenie naszych wibracji. Nasze światło rośnie, znosząc blokady w nas i pozwalając na swobodny przepływ energii. Kundalini oczyszcza i naprawia.
Im więcej blokad i ograniczeń, tym proces jest trudniejszy, dłuższy. Idealnie byłoby móc oddać się w pełni i nie mieć w sobie i wokół siebie czynników hamujących.
Gdy nasza energia wzrasta, znacznie bardziej odczuwamy te dużo niższe. To, co nie przeszkadzało nam poważnie wcześniej, teraz może nas drenować.
Pojawiły się u mnie odruchy wymiotne, omdlenia, uginanie się nóg, łzawienie, duszności w sytuacjach, gdy ktoś silnie narzeka, krzyczy, przeklina, stosuje przemoc. Wiele godzin zajmuje mi dojście do siebie, odzyskanie równowagi. Potrzebuję do tego samotności, odizolowania, medytacji i uziemienia.
Trudno mi ocenić, jak funkcjonują osoby ekstrawertyczne. Ja zwracam ogromną uwagę na energie osób, z którymi mam kontakt. Jeżeli czuję, że ktoś mnie drenuje, unikam kontaktu, odcinam się. Przez lata szkolne i później jeszcze kilka lat byłam bardziej społeczna. W ostatnich miesiącach jest dla mnie zbyt obciążające przebywanie wśród ludzi lub nawet kontakt online.
By mnie zrozumieć, wyobraźcie sobie, że po kilku minutach rozmowy lub samego stania obok kogoś kręci Wam się w głowie, robi bardzo słabo, tracicie zdolność racjonalnego myślenia i jedyne, o czym myślicie, to żeby się odsunąć, gdzieś usiąść i złapać powietrze, bo macie wrażenie, że sekundy dzielą was od tego by stracić przytomność. Później kilka godzin oddychacie z utrudnieniem, łzy płyną Wam z oczu, czujecie, jak ciało się trzęsie z cyrkulacji energii, która i potrzebuje uziemienia i przemiany w wyższą.
Wyzwaniem staje się pójście w miejsce publiczne, do sklepu, mieszkanie w niektórych miejscach, przejazd w towarzystwie niektórych osób. Pojawia się potrzeba selektywności. Przestajemy chodzić do miejsc, gdzie możemy spotkać niższe energie i przestajemy uczęszczać w godzinach z największym obłożeniem. Wciąż oceniamy ryzyko i możliwości. Przyjaciółmi stają się osoby, które dają przestrzeń, swobodę i zrozumienie, a ponadto wibrują odpowiednio wysoko.
Przebudzenie Kundalini sprawiło, że zaczęłam silnie dbać o siebie oraz swoją równowagę. Moja siła i komfort psychiczny stały się dla mnie priorytetem. Są one kosztowne, lecz to przestaje mieć znaczenie, gdyż priorytetem jest rozwój duchowy. Materialność ma go wesprzeć – jest narzędziem, które pozwala przyczynić się do wzrostu.